niedziela, 3 sierpnia 2014

7. Legenda: Patriota - Marie Lu








Tytuł: Legenda: Patriota 
Tytuł oryginału: Champion 
Autor: Marie Lu 
Wydawnictwo: Zielona Sowa 
Ilość stron: 351




 


Opis z okładki:

"Wydaje się, że upragniony spokój w Republice w końcu nadchodzi. Jednak nie na długo.
W Koloniach wybucha groźna epidemia. Republika musi dostarczyć antidotum, inaczej zostanie zaatakowana.
June ma przekonać Daya, by poświęcił to, co dla niego najważniejsze.
Nic już nie będzie takie, jak wcześniej..."


Recenzja:

 "Patriota" to trzecia część mojej, najprawdopodobniej, ulubionej trylogii. Jak i w przypadku poprzednich części, nie mogłam się oderwać! Ale przejdźmy do głównej części recenzji - czyli tego, dlaczego tak się stało.

"- Co to takiego? - szepcze, pokazując sztućce.
- Nóż do masła.
Day krzywi się i muska palcem jego tępy, zaoblony kształt.
- Nóż, jasne - mruczy. - Akurat..."

Choć zdecydowanie największy sentyment mam do pierwszej części, Rebelianta, to z radością mogę oznajmić, iż wszystkie tomy Legendy są na bardzo wysokim poziomie, który, oczywiście, wzrasta. Wciąż nie mogę się nadziwić, dlaczego nie jest to zbyt popularna trylogia. Przecież teraz dystopie są trendy, a do tego TAKIE!

"Czy dwa kraje rządzone wedle tak radykalnie odmiennych filozofii kiedykolwiek będą mogły się połączyć? Czy istnieje szansa, że kiedykolwiek uda się przekształcić Kolonie i Republikę w to, czym kiedyś były?"

Ale nic, powróćmy do "Patrioty". W tej części pojawia się już więcej romansu, a mimo to jest i walka, która jak zwykle oszałamia swoim dokładnym opisem. W Legendzie naprawdę można się wczuć w każdego bohatera - czy to zwykłego żołnierza, czy główne postacie, czy Elektora lub Tess. Pomimo, że często denerwowało mnie zachowanie niektórych ludzi, to wiedziałam, że zrobiłabym tak samo. To jest właśnie piękne - w Legendzie wszystko wydaje się realistyczne. To znaczy, cała koncepcja, według której USA rozdzieliło się na Kolonie i Republikę, wygląd reszty świata, wszystkie zdarzenia... Przynajmniej dla mnie, wszystko aż promieniuje tym, że tak może wyglądać przyszłość.

"- Widzisz słowa "Woda +1" nad tą rośliną? Gdybyś zdecydowała się ją podlać, otrzymałabyś jeden punkt. Niemal każda pożyteczna czynność w Ross City kończy się przyznaniem punktów, a złe czyny je odbierają. Po uzyskaniu odpowiedniej liczby, przechodzisz na wyższy poziom."

Teraz przejdę do formy graficznej. Jak resztę tomów Legendy, Zielona Sowa ozdobiła Patriotę przepiękną okładką. Szczególnie wyda się wyjątkowa, gdy człowiek przeczyta książkę i dowie o znaczeniu róży na okładce. A do tego, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem (oczywiście jak najbardziej pozytywnym!), przez rozpoczęciem właściwej części powieści jest mapa. Wielka na dwie strony mapa świata, z pozaznaczanymi istniejącymi krajami, ich granicami i nazwami.Jestem zauroczona!

 "Nic nie motywuje lepiej od świadomości, że jesteś sam na ulicy i nikt nie przyjdzie ci z pomocą."

 Jako, że jest to ostatnia część, nie dziwi mnie, że Marie Lu podała nam parę istotnych szczegółów. Po pierwsze: daty. Co prawda, nie bezpośrednio: "Stany Zjednoczone oficjalnie rozpadły się na dwa państwa pierwszego października 2054 roku, a czternastego marca 2055 roku stały się oficjalnie Republiką Amerykańską (...) oraz Koloniami Amerykańskimi (...)", ale jednak. Po drugie, znamy nazwisko Andena (Elektora): Stavropoulos. Niby nic, ale jednak wnosi jakąś radość do serca. Oprócz tego, dzięki mapie wiemy, jakie państwa przetrwały, które są u szczytu władzy, a dzięki wizycie June Iparis z Elektorem w Antarktyce, możemy dowiedzieć się o ówczesnej technologii.

"Fragmenty mego koszmaru wciąż krążą wokół mnie. Nie umiem ich odepchnąć, choć staram się ze wszystkich sił. Czas leczy wszystkie rany, ale ta jest chyba wyjątkiem."

Może recenzja jest zbyt chaotyczna, ale wciąż nie otrząsnęłam się z emocji, jakie towarzyszyły mi podczas czytania końcowej części "Patrioty". Marie Lu idealnie wyważyła zwroty akcji, charakter bohaterów i ich wybory, sceny walki jak i sceny romansu, a także samo zakończenie. Co prawda, gdy spojrzę powierzchownie na ostatnie zdania książki, nie jestem zachwycona, ale gdy tylko przypomnę sobie pewien cytat z pierwszej części, od razu zalewa mnie fala wzruszenia. Generalnie nie jestem fanką szczęśliwych zakończeń, i takiego też nie otrzymałam. Koniec był idealnie po środku - ni to smutny, ni to radosny. Zarówno tragiczny, jak i dający nadzieję. Cała trylogia była idealna. 


"Dzięki emanacji z JumboTronów na szarych chodnikach przesuwają się kalejdoskopy barw. Łapię się na tym, że celowo przechodzę dokładnie pod nimi i wyciągam rękę, by patrzeć, jak kolory migoczą mi na skórze."

Zdecydowanie polecam trylogię "Legenda" wszystkim, bez względu na płeć. Oczywiście lepiej być trochę starszym, bo we wszystkich tomach ukazane są okrucieństwa władzy, wojny, biedoty i choroby. Szczególną zachętę kieruję do chłopców, jak i do dziewczyn, nie lubiących wysuniętego na pierwszy plan romansu. Będę walczyć o to, by Legendę poznało jak najwięcej ludzi, bo zdecydowanie jest tego warta! :')

"- Republika jest słaba i zniszczona. - Mrużę oczy. - Ale to wciąż wasza ojczyzna! Walczcie o nią! To wasz kraj, nie ich!"

Ocena: 10/10 


***

Bardzo możliwe, że zrobię "podsumowanie trylogii", jako, że jest to pierwszy cykl, który cały zrecenzowałam na tym blogu. Tymczasem napisałam do wydawnictwa Zielona Sowa w sprawie dodatku do Legendy, "Life before Legend". Bądźmy dobrej myśli!

4 komentarze:

  1. Jejku, ale mam przez te Twoje recenzje ochotę na Legendę! ;w;
    To fakt, że seria ta nie jest zbyt popularna, ale może to nawet dobrze, bo teraz jest większe prawdopodobieństwo, że dostanę ją w jakimś supermarkecie XD No dobra, aż taką optymistką to ja nie jestem ;-;
    A okładki... okładki są naprawdę urocze, o tak. Szczególnie podobają mi się serie, w których każda książka ma w miarę podobną okładkę do poprzedniej, jak w Legendzie czy Dotyku Julii. No, i lubię taki minimalizm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Dora! <3
      I trafiłaś, Legendę znajdziesz w Tesco w cenie 26 zł/tom.
      Również lubię wiedzieć, że seria to seria - musi mieć okładki zachowane w tym samym stylu. Dlatego podwójnie wkurza mnie to, co Amber zrobiło z okładkami Niezgodnej ;-;.
      A do tego czuję wielki szacunek do Zielonej Sowy, bo jak patrzę na oryginalne... Sytuacja taka jak z okładkami PLL. :D

      Usuń
    2. Pierwsze dwie okładki Niezgodnej są naprawdę okej, ale trzecia D: Ten napis na połowę miejsca ;-; No i nie powiem, że czerwony jakoś specjalnie pasuje do szaro-niebieskiego i zielonego XD
      PLL i książki Greena! Przepięknie to wszystko wygląda na półce, zachowane w jednolitym kolorze :')
      Muszę lecieć do Tesco, aczkolwiek nie wiem czy w moim coś znajdę, ponieważ jest tam bardzo mało książek, w tym Grey i Ewa Chodakowska ;-;

      Usuń
  2. Okładki są naprawdę świetne. A co do książki, to jeszcze nie czytałam "Patrioty", ale muszę to jak najszybciej nadrobić. Poprzednie dwie części były świetne :)

    OdpowiedzUsuń

Za wszystkie komentarze i obserwacje serdecznie dziękuję, bo są naprawdę wielką motywacją! :)